Casting - akcja, instalacja wideo

casting_001

casting_002

Casting Lukasz gronowski

casting_003


“Casting”

Łukasz Gronowski kolekcjonuje i zestawia w swoich filmach odgrywane przez ludzi proste sceny i gesty. Prosi różne osoby o wykonanie pewnych czynności przed kamerą – np. klaskanie lub śpiewanie ulubionych piosenek (cykl wideo „Proste historie”) – i dokumentuje, a następnie montuje filmy na podstawie zebranego materiału. Efekt powtórzenia i wyjęcie z kontekstu ujawnia umowność i abstrakcyjny charakter dobrze oswojonych i zdefiniowanych sytuacji.
Sytuacja wyreżyserowana przez artystę na wystawę w Zachęcie, odnosi się do sformatowania przez media i marketing zachowań i gestów. Jednocześnie, zawłaszczając te konwencje, zakłóca ich sens, pokazując ich umowny charakter.
Projekt, na który składa się akcja castingu i wystawa, początkowo naśladuje mechanizmy właściwe dla przemysłu filmowego. Pierwszy etap – dystrybucja informacji o castingu do „filmu artystycznego”, wysyłana mailem, ogłaszana w portalach internetowych i w różnych miejscach w Warszawie uruchomiła proces charakterystyczny dla typowych sytuacji wytwarzanych przez media. Magia słowa „film” zadziałała, a odzew przerósł wszelkie oczekiwania. Wielu kandydatów przesyłało mailem swoje zdjęcia, życiorysy i informacje na temat cech charakteru pomimo faktu, że ogłoszenie nie zawierało takich wymogów. Ta część „Castingu” ujawniła przemożne pragnienie wypromowania własnej osoby, chęć zaistnienia przed kamerą i jednocześnie pokazała powszechnie podzielane przekonanie o własnej wyjątkowości i niepowtarzalności.
Sam casting przypominał nabór do szkół aktorskich, filmów czy reklamówek. Kandydaci, filmowani przez artystę, mieli 15 sekund na odegranie scenki, której temat widzieli na planszach. Część komunikatów takich jak „uśmiechaj się potakując głową”, „zapłacz nad swoim losem” czy „okaż skruchę” pozwalała na wyrażenie zadania za pomocą prostych gestów lub emocji, których reprezentacja jest dobrze zakorzeniona w kulturze. W perspektywie kamery zachowania uczestników castingu kojarzyły się z typowym, oswojonym repertuarem gry aktorów w popularnych serialach telewizyjnych lub reprodukujących te wzory uczestników reality shows.
Inne hasła podrzucane przez artystę, jak np. „ocenzuruj siebie” dotyczyły pojęć i sytuacji, trudnych do odegrania według znanych schematów. Inne, np. „przybierz postawę obywatelską” wprowadzały w zakłopotanie przez przywołanie obiegowych, ale wieloznacznych idei. Hasło to po chwili zdumienia zostało zinterpretowane przez większość uczestników jako stanie na baczność lub salutowanie.
W kilka dni po zakończeniu castingu, Łukasz Gronowski poinformował wybrane osoby, że już wystąpiły w filmie. Materiał został zmontowany ze zdjęć powstałych w trakcie dokumentowania akcji. Film tworzą przemieszane fragmenty odegranych scen, nie widać na nim plansz z zadaniami- zostały umieszczone obok i niejako niezależnie od projekcji- widz może spróbować zgadnąć, które z haseł inscenizują aktorzy. W ten sposób odbiorca zostaje wciągnięty do gry w kodowanie zachowań.
Niemal wszystkie sceny odegrane przez uczestników „Castingu” unaoczniły siłę medialnych wzorców, które zawładnęły zbiorową wyobraźnią. Jednocześnie sytuacja wyreżyserowana przez artystę wprowadziła konsternację i pokazała trudności w przełożeniu tekstu na gesty, mimikę i język ciała. Ujawniła napięcie między grą obecną w każdym rytuale i pozie, a nieprzygotowaniem do sytuacji nieoswojonych i pragnieniem zawładnięcia nimi.
Projekt Łukasza Gronowskiego działa jak wirus, wchodzi niepostrzeżenie w sprawny system, żeby poddać w wątpliwość jego logikę. Posługując się narzędziami ekonomii medialnej rozrywki i marketingu, a więc sferami zdolnymi do wchłonięcia i zawłaszczenia niemal wszystkich gestów, „Casting” odsyła do procesu zacierania granic między sferą prywatną a publiczną i komercjalizacji pozornie osobistych afektów. Indywidualność i zachowania, zwłaszcza te nacechowane emocjonalne, stają się towarem i elementem marketingu życiowego, polegającego na ciągłej autopromocji.

W spektaklu tym zaciera się podział na reakcje i doświadczenia osobiste, społeczne rytuały a odgrywanie znanych z medialnego przekazu wzorów. Jednocześnie, jak pokazuje „Casting”, gesty te mają ciągle abstrakcyjny, nieznany potencjał i wymykają się identyfikacji znaczeniowej, jeśli zostają użyte w innym niż zazwyczaj kontekście i zarchiwizowane z dystansu.

Joanna Sokołowska w folderze do wystawy “Casting”, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa 2006

*****

Szansa przez piętnaście sekund

Trzydzieści lat temu Andy Warhol zapowiedział, że nadejdzie czas, kiedy każdy zakosztuje 15 minut sławy. Krótkotrwałej, ale jednak.

Miał rację. Dziś szansa wystąpienia w filmie lub telewizji nikomu nie wydaje się nierealna. Magiczne słowo “casting” przyciąga tłumy amatorów. Przekonał się o tym Łukasz Gronowski podczas realizacji projektu zatytułowanego po prostu “Casting”. Odzew na informację o naborze do “filmu artystycznego” (rozpowszechnianą za pośrednictwem ulotek i portalu internetowego) przerósł jego oczekiwania. Kandydaci mieli odegrać 15-sekundowe scenki, których tematy pokazywano na planszach. Niektóre zadania okazywały się łatwe - jak na przykład “uśmiechaj się, potakując głową” czy “wybuchnij za 15 sekund”. Zdarzały się jednak polecenia wprawiające ochotników w konsternację. Bo jak emanować młodością przez 15 sekund? Albo - jak wyrazić moralny niepokój? Czy postawę obywatelską?
Jak poradzili sobie z tymi i innymi wyzwaniami, można zobaczyć w Małym Salonie Zachęty. Przypomnę, że to sala na parterze, w której wystawiają nieznani szerzej, a dobrze rokujący artyści. Gronowski, ubiegłoroczny absolwent ASP w Poznaniu, był też wokalistą punkowych i hardrockowych kapel. Obecnie pochłaniają go stereotypowe reakcje i zachowania ludzi, ukształtowanych przez pop-kulturę.
W pierwszej części projektu “Casting” Gronowski naśladował metody przyjęte w przemyśle filmowym - zaaranżował spotkanie z chętnymi; poinformował, co mają odegrać. Jednak podczas montażu pozbawił scenki sensu. W efekcie, oglądając prezentowany w Zachęcie film, widz nie wie, co poszczególne osoby odgrywają. Może się tego jedynie domyślać na podstawie zachowań bohaterów, dopasowując do tego polecenia, których spis widnieje na ścianie.
Największe wrażenie wywarła na mnie próba zdobycia sympatii. Na hasło “Spraw, żeby cię polubili przez 15 sekund” pewna kobieta opowiada o samotności, którą sama odczuwa i którą wyczuwa u innych. Z kolei młodziutka dziewczyna, gimnazjalistka, bez skrępowania rozpoczyna autopromocyjne przemówienie. I nie kończy, gdy jej czas mija. Wydaje się - wpadła w krasomówczy trans. Jakby uwierzyła, że słowa sprawią cud i wszyscy uwierzą w jej zalety. Powie ktoś - młoda i naiwna. Ale przecież ten sam mechanizm i podobnie niedojrzałe zachowania znamy ze sceny politycznej.
Na filmie Gronowski nie przerywał toku wypowiedzi - ale “zdjął z ekranu” postać dziewczyny. Przysłonił ją innymi uczestnikami castingu. Milczącymi. Monika Małkowska RZECZPOSPOLITA 27.07.2006



*****


Łukasz Gronowski „Casting”

„Casting” to akcja wyreżyserowana przez Łukasza Gronowskiego. Kandydaci zaproszeni na przesłuchanie do filmu artystycznego mieli za zadanie odgrywać 15-sekundowe scenki. W warszawskiej Zachęcie możemy obejrzeć efekt końcowy tego projektu. Jest to film, na który składają się próby aktorskie uczestników castingu.

W jednej z sal Zachęty wystawiono duży ekran, na którym kolejno pojawiają się różne osoby – kobiety, mężczyźni, dzieci, nastolatki i ludzie w podeszłym wieku. Każda z tych postaci widoczna na białym tle w ostrym, jasnym świetle, za pomocą gestów, słów lub krzyku próbuje coś wyrazić. Co łączy te osoby? Każda z nich odpowiedziała na ogłoszenie Łukasza Gronowskiego i Zachęty. Dotyczyło ono castingu do filmu artystycznego. Wymagania stawiane przez organizatorów kandydatom nie były bardzo restrykcyjne: przedział wiekowy – 14-70 lat, „zawód, doświadczenia profesjonalne – bez znaczenia”.
Zaproszone osoby miały dokładnie 15 sekund, aby przed kamerą odegrać stany, emocje, które precyzowały hasła pokazywane uczestnikom na białych planszach.
Część osób charakteryzowała się niezwykłymi umiejętnościami aktorskim, które, jeżeli chodzi o dramatyzm i ekspresje, dorównywał niejednej gwieździe latynoskich telenowel. Inni zakłopotani sytuacją lub zadaniem jakie mieli wykonać, podejmowali nieśmiałe próby zaistnienia w świecie filmu.
Łukasz Gronowski – reżyser całej akcji, nagrany materiał zmontował w ten sposób, żeby oglądający film nie widzieli plansz z zadaniami do wykonania. Jednak dla ułatwienia lub w celu wciągnięcia widza w spektakl, na jednej ze ścian sali wystawowej wypisano polecenia, które moderowały zachowanie uczestników. Hasła – „Ocenzuruj siebie przez 15 sekund”, „Wyraź moralny niepokój przez 15 sekund”, „Przybierz postawę obywatelską przez 15 sekund” lub „Emanuj młodością przez 15 sekund” – można więc wedle uznania dopasować do odgrywanej scenki.

Akcja Gronowskiego została zrealizowana w sposób profesjonalny, zgodnie z regułami świata mediów. „Casting” stworzył wyjątkową sytuację, kiedy każdy z przesłuchiwanych kandydatów otrzymał gażę – stał się bohaterem filmu. Tylko czy o taki blichtr chodziło uczestnikom konkursu?

Anna Budyńska TVP KULTURA (portal www)


*****



Emanuj młodością przez 15 sekund

W mediach można odnaleźć wiele ogłoszeń o castingach do filmów. Podejrzewam, że odzew jest całkiem spory. Każdy i każda może mieć swoje pięć minut. Nie trzeba kończyć studiów aktorskich, by grać w filmach. Czasem, by zaistnieć, wystarczy mieć „to coś”…

Emanuj młodością przez 15 sekund
Casting Łukasza Gronowskiego to rodzaj eksperymentu „na żywej tkance” przetworzonego w dzieło sztuki. Artysta zaprosił chętnych na casting do filmu, nie informując zainteresowanych o tym, że żaden film nie powstanie. Efektem końcowym jest praca wideo, która stanowi zapis zmagań aktorskich uczestników i uczestniczek. Zupełnie jak podczas egzaminów do szkoły aktorskiej: trzeba przekonać egzaminujących, że jest się idealną kandydatką, bądź idealnym kandydatem.

15 sekund
Tyle trwa udawanie kogoś innego, odgrywanie roli. Czy jesteś dobry/a w tym, czy kamera cię kocha, o tym decyduje reżyser/ka. Wreszcie: 15 sekund może być decydujące o całym twoim życiu i wyborze drogi zawodowej.
Widzimy zmieniające się postaci, grymasy na twarzy: radość, śmiech, złość, ekspresyjne gesty, czy człowieka w leżącego na ziemi przyjmującego postawę embrionalną.
Ale reżyser/artysta poszedł krok dalej – choć przekonuje nas konwencja i wiemy, że to zdjęcia z castingu, nie znamy poleceń jakie artysta wydaje swoim bohaterom. Jesteśmy krok „za”… Rozpoczyna się podwójna gra między reżyserem a widzem. Relacja roli w roli, wzmocniona nieznajomością kontekstu. Jesteśmy lekko zaniepokojeni, zagubieni. Myślimy: kim on/a jest w tej chwili? Dlaczego się śmieje? Dlaczego patrzy wprost do obiektywu i nic nie mówi? Kim się staje?

Nie zwracaj na siebie uwagi przez 15 sekund. Ocenzuruj siebie za 15 sekund. Okaż skruchę za 15 sekund…
Gronowski do swego projektu wykorzystał tylko kilka osób w różnym przedziale wiekowym. Obserwujemy jak zmieniają się role, choć twarze pozostają te same. Przyzwyczajamy się do bohaterów. Twarze na naszych oczach zmieniają się w maski, białe tło odgrywanej sceny zmienia się w teatr. Ci bohaterowie nie mają własnego „ja”, są wynajęci i zdeterminowani, by właśnie nie być sobą. Białe tło wskazuje również na „bezczas” miejsca akcji, albo, jeśli chcemy przewrotnie: na „tu i teraz”.
Nie znamy motywacji bohaterów, nie mamy szans na psychologiczną analizę, znamy jedynie, to co widzimy. A widzimy wyłącznie fasadę.

Fasada
Erving Goffman w kultowej pozycji socjologicznej Człowiek w teatrze życia codziennego wskazał na teatralność relacji interpersonalnych. Jesteśmy aktorami. Zawsze jest jakiś widz, zawsze tkwimy w roli, przybieramy maski w zależności od kontekstu zdarzeń: sceny i kulis. Nasze gesty codzienne to również „występy”. Kulturowy mechanizm (samo)kontroli, nasza socjalizacja sprawia, że patrzą na nas nawet wtedy, gdy fizycznie widzów nie ma. Czujemy to.
Fasada u Goffmana to środki wyrazu, które wykorzystujemy podczas występów. Spectrum tychże środków jest szerokie w zależności od sytuacji: od wykorzystania dekoracji, poprzez fasadę osobistą – wszelakie cechy odnoszące się do nas samych. To nasza płeć, postura, wzrost, waga, gesty, mimika twarzy.
Jak ta ogólnikowa charakterystyka Goffmanowskiej wizji świata odnosi się do wideo Gronowskiego? Artysta jest jak demiurg, niemalże niezauważalny, dla widza nieistotny – nie wiemy, jak wykorzystuje swoją moc sprawczą, widzimy tylko jej efekt na twarzy aktora. Aktorzy z kolei pozostają w interakcji z obiektywem kamery, z reżyserem natomiast tylko pośrednio. Odgrywają rolę znane im tylko z innych ról. Opierają się na serialowej ekspresji aktorskiej, nie sięgają po własne, intuicyjne środki wyrazu, tylko właśnie po te podpatrzone w serialach. Powielają konwencję konwencji. Aktor serialowy być może potrafiłby grać inaczej na deskach teatru, zna przecież cały wachlarz środków aktorskiego wyrazu i umie dostosować go do określonych potrzeb. Postacie Gronowskiego są kliszami jednego schematu i próbują być „naturalni” jak aktorzy. Widzimy, jak są nieporadni w swych rolach, ale równocześnie widzimy ich starania w panowaniu nad swoją kreacją. Starania te są nieudane, kamera nie jest ich „natural nym środowiskiem”. Goffmanowska fasada jest w tym wypadku fasadą podwójną. Aktorzy tkwią pomiędzy „byciem sobą” na co dzień, również aktorami życia codziennego, a rolą w profesjonalnym filmie. Casting to tylko środek do celu. W tym wypadku nieświadomie cel sam w sobie.Pozostaje jeszcze odbiorca, który również uczestniczy w grze artysty. Może oglądać tą prace jak zwykły film, zupełnie nieświadomie podpatrywać postaci jak w telewizorze włączonym z przyzwyczajenia. Może również świadomie podjąć grę i w niej uczestniczyć. Bo nie ma wątpliwości, że chcąc nie chcąc został złapany w sieć.

Fabryka Snów
Mówi się, że w Hollywood celem każdego człowieka jest znalezienie się w obsadzie filmu. Każda kelnerka i każdy kelner to potencjalne hollywoodzkie gwiazdy. Popkulturowe „ciśnienie” na sukces jest spore. Gronowski doskonale odsłania mechanizm drogi do sukcesu, ale nie to w jego pracy jest najistotniejsze. Artysta pokazuje znaczenie gestów codziennych, a raczej prze-kodowanie ich „paradygmatu”. Właśnie w odgrywaniu uczuć i odczuć tkwi mechanizm filmowej siły. A środowiskiem filmowym – Fabryką Snów rządzi siła pieniądza. Płacz, śmiech i inne uczucia, pozy czy gesty okazują się względne, nie tylko dlatego, że stanowią siłę nabywczą, ale również dlatego, że odbiorcy i odbiorczynie dzięki pilotowi do telewizora, zakupu biletu do kina czy płyty dvd, decydują, komu „ufać” lub komu dać się przekonać.

Nie jest to specjalnie odkrywczy temat, co wcale nie jest zarzutem wobec pracy Gronowskiego. Wideo to obrazuje powielanie gestów i zachowań, grę w kodowanie i dekodowanie znaków. Czy też zwraca uwagę na mechanizm (pop)kulturowy, który wyznacza kanony zachowań i konwencje relacji. Nawet zmanipulowanie ludźmi, którzy chcą zaistnieć, co Gronowskiemu się udało, gdy nie ujawnił swoich zamiarów potencjalnym aktorom i aktorkom. Chociaż trzeba wyraźnie powiedzieć, że kandydaci i kandydatki chociaż post factum, wyrazili zgodę na wykorzystanie swojego wizerunku w dziele artysty, więc mogą mieć satysfakcję, bo jednak pojawili się na ekranie.

Jednak wideo przyciąga właśnie dzięki aktorom: długo nie zapomnę starszego mężczyzny z długą siwą brodą, uśmiechającej się starszej kobiety, która nie wiedzieć co usiłuje nam przekazać, czy młodej gimnazjalistki (jak wskazuje jej wygląd) z „wiecznie” naburmuszoną miną. I tak eksperyment Gronowskiego zamienia się w „komedię ludzką”, eksponuje ludzką słabość rozumianą przeze mnie dwojako: nieudolne naśladownictwo nieudolnych ról, aczkolwiek w dobrze sprzedających się serialach oraz ludzką słabość do świata celebrity, wiarę w pucybuta, który staje się milionerem, czy kopciuszka - królewnę. Jak wiadomo tylko nielicznym uda się zaistnieć.

Marcin Teodorczyk BUNKIER SZTUKI (portal www)